Model, w jakim InPost zaoferował płatności odroczone, charakteryzuje się uproszczonym procesem aktywacji i wypłaty środków, który w wielu krajach zaowocował przekredytowaniem części klientów
W minionym tygodniu InPost uruchomił pilotaż płatności odroczonych w usłudze InPost Pay. Są one obecnie dostępne w trzech sklepach internetowych: Ochnik, Ryłko i Militaria.pl. Okazuje się jednak, że model, przy wykorzystaniu którego InPost zaoferował swoje nowe rozwiązanie, wzbudził sporo kontrowersji i zainteresował Komisję Nadzoru Finansowego.
Już kilka godzin po uruchomieniu nowej usługi w aplikacji InPostu czytelnicy cashless.pl donieśli, że oto największy na polskim rynku operator automatów paczkowych wprowadził na rynek rozwiązanie, które można określić mianem "kredytów bez BIK". – W trakcie składania wniosku o płatność odroczoną poproszono mnie jedynie o numer PESEL. Nie musiałem legitymować się dowodem osobistym ani nie sprawdzono mnie w bazie Biura Informacji Kredytowej. Otrzymałem pozytywną decyzję pomimo tego, że nie korzystałem nawet z aplikacji zarejestrowanej na siebie, tylko na małżonkę. Formalnie więc to nie ja zaciągnąłem pożyczkę – opowiada nam jeden z czytelników.
W regulaminie usługi znajduje się informacja o tym, że w trakcie procesowania wniosku o płatność odroczoną operator ma prawo sprawdzać klienta w różnych bazach danych, w tym BIK. W praktyce zapytanie nie jest jednak wysyłane. Tak przynajmniej było w przypadku naszego czytelnika oraz moim, gdy testowałem nowe rozwiązanie InPostu. Potwierdzenia tego, czy tak się dzieje w przypadku wszystkich klientów, nie udało mi się jednak uzyskać w BIK-u. – Szczegóły dotyczące konkretnych umów i zasad współpracy są objęte tajemnicą handlową i nie jesteśmy upoważnieni do ich udostępniania. Nie chcielibyśmy również wypowiadać się na temat modelu współpracy uzgodnionego pomiędzy InPost a Aion Bankiem w tym obszarze – przekazała Małgorzata Bielińska z biura prasowego BIK.
Niestety, na moje pytanie w tej sprawie oraz prośbę o komentarz wysłane do biura prasowego InPostu do czasu publikacji tego tekstu nie otrzymałem odpowiedzi.
Warto podkreślić, że sposób oferowania płatności odroczonych przez InPost nie jest nieznany na naszym rynku. Do niedawna większość firm z tej branży działała podobnie. Jeszcze dziś na tej samej zasadzie swoją usługę oferuje u nas Klarna. Jednak po jednej z ostatnich nowelizacji przepisów główni gracze zdecydowali się zmodyfikować swoje procesy tak, by działać w oparciu o ustawę o kredycie konsumenckim. Ma to dla nich negatywne konsekwencje, gdyż proces aktywacji usługi wydłużył się, a dodatkowo muszą ponosić z tego tytułu nowe koszty – udzielając kredytu w ramach płatności odroczonych, muszą sprawdzić poziom zadłużenia klienta w bazie BIK i przesyłać tam informacje o nowych zobowiązaniach zaciągniętych przez swoich klientów. Muszą też uzyskać wpis do rejestru firm pożyczkowych i poddać się nadzorowi Komisji Nadzoru Finansowego.
Z tego, co wiem, na takim kształcie przepisów i objęciu nimi operatorów płatności odroczonych zależało jednak polskim instytucjom publicznym, w tym przede wszystkim KNF oraz Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Nadzorcy obawiali się tego, że pozostawienie usługi, zyskującej na popularności wśród polskich klientów, poza kontrolą państwa może skończyć się tym, czym skończyło się w niektórych innych krajach, w tym w Wielkiej Brytanii i Australii. Tam wielu klientów zadłużyło się na duże kwoty u różnych operatorów BNPL (buy now, pay later, czyli płatności odroczone) i miało kłopoty z regulowaniem swoich zobowiązań. W Polsce, dzięki obowiązkowi raportowania do BIK, taka sytuacja jest już praktycznie niemożliwa.
Wygląda jednak na to, że InPost w dążeniu do maksymalnego uproszczenia i ułatwienia klientom korzystania z płatności odroczonych zdecydował się na ominięcie ustawy o kredycie konsumenckim. To dla nadzoru finansowego może być kłopotliwe, gdyż w przeciwieństwie do Klarny, która jak dotąd nie osiągnęła w Polsce wielkiej skali działalności, InPost jest firmą dużą, z wielomilionową grupą użytkowników. Dodatkowo zaskakiwać może to, że wśród obecnych managerów InPostu są bankowcy, a usługa powstała przy współpracy z Aion Bankiem. Tymczasem branża bankowa w stosowaniu rekomendacji nadzoru do tej pory raczej starała się być świętsza od papieża. Dodatkowego smaczku sprawie może nadać fakt, że wśród osób zarządzających ryzykiem w Aionie są managerowie wcześniej pracujący w BIK-u.
Aion działa jednak w oparciu o licencję uzyskaną w Belgii. KNF ma więc ograniczone możliwości wpływania na jego decyzje. Wygląda na to, że mimo tego będzie interweniował. – Jesteśmy na etapie podejmowania działań wyjaśniających, mających na celu weryfikację modelu biznesowego oraz relacji łączących InPost z Aion Bankiem, a także charakteru oferowanych produktów – przekazał serwisowi cashless.pl Jacek Barszczewski, rzecznik prasowy KNF.
Natomiast UOKiK jak na razie nie widzi zastrzeżeń do nowej usługi InPostu. – Co do zasady formalnie płatność odroczona jest kredytem w rozumieniu przepisów ustawy o kredycie konsumenckim. Jednak zgodnie z art. 4 ust. 1 tej ustawy, nie stosuje się jej do umów, w których konsument nie jest zobowiązany do zapłaty oprocentowania oraz innych kosztów związanych z udzieleniem lub spłatą kredytu konsumenckiego. Dlatego, żeby w pełni ocenić daną usługę, niezbędne jest przeanalizowanie jej warunków, regulaminu, wzorca umowy oraz procesu jej zawarcia. Skarg na tę usługę nie mieliśmy, ale przyjrzymy się jej – czytam w komentarzu nadesłanym przez biuro prasowe UOKiK-u.