Ta teza może się wydawać wewnętrznie sprzeczna, ale łatwo ją udowodnić
Jak być może wiecie, trwają prace nad uruchomieniem Programu Wsparcia Obrotu Bezgotówkowego. W jego ramach organizacje płatnicze, banki oraz operatorzy terminali płatniczych zainwestują 600 mln zł w instalację POS-ów w punktach handlowo-usługowych, które dotąd nie przyjmowały płatności kartami. Z kolei Ministerstwo Rozwoju zobowiązało się do przygotowania zmian w prawie, które mają nałożyć obowiązek posiadania terminala na wszystkie firmy rejestrujące przychody za pomocą kas fiskalnych.
Niestety, w komunikacji tego unikalnego nie tylko w skali europejskiej, ale i światowej projektu zaczynam dostrzegać błędy. Mam wrażenie, że część społeczeństwa rozumie ten program nie jako zrównanie praw użytkowników instrumentów bezgotówkowych z prawami tych, którzy wolą płacić gotówką, tylko jako próbę wprowadzenia ograniczeń w korzystaniu z banknotów i monet. Skutki tego mogą być negatywne, bo wyobrażam sobie, że duża część Polaków może zachować się, jak w powiedzeniu o wnuczku, który na złość babci odmroził sobie uszy: będzie płacić gotówką, aby zrobić rządowi na przekór.
Przeczytajcie także: Pora na podwyższenie limitu płatności bez PIN-u
Jestem więc zdania, że za każdym razem, gdy resort rozwoju mówi o obowiązku akceptacji kart, jednym tchem powinien dodawać, że nie zamierza wprowadzać ograniczeń w dostępie do gotówki. Powiem więcej: rozwój obrotu bezgotówkowego będzie tym szybszy, im łatwiejszy będzie dostęp do banknotów i monet. I choć ta teza wydawać się może na pierwszy rzut oka wewnętrznie sprzeczna, to da się ją udowodnić. Aby to zrobić, posłużę się pewnym przykładem.
Spójrzcie na dostępną od lat na polskim rynku usługę, która nigdy nie zdobyła tu dużej popularności, czyli na polecenie zapłaty. Eksperci są zdania, że to dlatego, iż Polacy nie lubią oddawać kontroli nad swoimi pieniędzmi i sami wolą decydować, kiedy za coś płacą. Polecenie zapłaty jest więc niszą, inaczej niż zyskujące na znaczeniu płatności cykliczne z karty bankowej. Takie firmy jak Netflix czy Showmax weszły na polski rynek z sukcesem pomimo tego, że zdaje się jedyną formą płatności za abonament jest tam automatyczny pobór pieniędzy z karty.
Przeczytajcie także: Wideoweryfikacja będzie standardem na polskim rynku
Okazuje się więc, że Polacy chcą z takiego instrumentu korzystać, jeśli odpowiednio ich się do tego zachęci, a ja mam własną teorię na temat tego, dlaczego serwisom streamingowym to się tak dobrze udało. Zarówno Netflix jak i Showmax zachęcając klientów do uruchomienia płatności cyklicznej z uporem godnym lepszej sprawy informują ich, że w każdym momencie mogą z niej zrezygnować. Przejawia się to m.in. w tym, że w mejlach informujących o pobraniu kolejnej płatności znajduje się link, pod którym korzystanie z abonamentu można zawiesić. Wymienionym tu firmom udało się więc przekonać polskich widzów, że uruchamiając płatności cykliczne oddają kontrolę nad swoimi pieniędzmi tylko pozornie.
Powyższy przykład przekonuje mnie więc, że na tej samej zasadzie gotówkowców do korzystania z instrumentów bezgotówkowych można będzie przekonać tylko wtedy, gdy zagwarantuje się im możliwość wyboru tego, czym płacą. Rozwojowi sieci akceptacji kart powinien więc towarzyszyć równoległy rozwój sieci bankomatów oraz POS-ów oferujących cashback. Jestem przekonany, że bankowcy czy przedstawiciele organizacji płatniczych doskonale zdają sobie z tego sprawę. Mam nadzieję, że również władze wprowadzające kolejne regulacje sprzyjające obrotowi bezgotówkowemu, o tym nie zapomną.