Ministerstwo nie chce się zgodzić na obniżenie limitów transakcji gotówkowych dla firm
W piśmie skierowanym w miniony czwartek do kierownictwa Ministerstwa Finansów władze resortu gospodarki stanowczo sprzeciwiają się obniżeniu maksymalnych kwot, jakie przedsiębiorcy mogą sobie przekazywać z pominięciem systemu bankowego. Limit ten wynosi obecnie równowartość 15 tys. euro. Oznacza to, że tylko płatności powyżej tego poziomu muszą być przesyłane przelewem a mniejsze kwoty mogą być przekazywane gotówką.
Wiceminister gospodarki Mariusz Haładyj argumentuje, że łączenie przeciwdziałania szarej strefie z upowszechnieniem płatności bezgotówkowych nie jest uzasadnione, podobnie jak próby upowszechniania obrotu bezgotówkowego poprzez restrykcje nakładane na płatności gotówkowe i wprowadzanie kar. - W naszej opinii obrót bezgotówkowy ma szanse na rozwój wtedy, kiedy Polacy będą na to gotowi. Odgórne nakazy nie przyspieszą tego procesu, a mogą jedynie wywołać sprzeciw różnych środowisk i opóźnić zmiany – napisał Mariusz Haładyj.
Obniżenie limitu transakcji gotówkowych zaproponowano w ramach aktualizacji Programu Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego na lata do 2020 roku. Program został przygotowany przez koalicję specjalistów z różnych firm i instytucji, m.in. Narodowego Banku Polskiego, Związku Banków Polskich czy organizacji pozarządowych. Koalicja od lat lobbuje na rzecz obniżenia limitu na transakcje gotówkowe przedsiębiorstw. Skutecznie blokuje to jednak Ministerstwo Gospodarki. Limit zapisany jest w ustawie o swobodzie działalności gospodarczej, która leży w gestii tego resortu. Bez zgody MG limitu nie można obniżyć.
Specjaliści z koalicji uważają, że zmniejszenie limitu przyczyni się do spadku udziału gotówki w wymianie gospodarczej, a przy tym może pomóc w zmniejszeniu udziału szarej strefy. Jak wynika z raportu „The Shadow Economy in Europe, 2013", firmowanego przez AT Kearney, VISA i prof. Friedricha Schneidera, zwiększenie płatności elektronicznych o około 10 proc. rocznie przez okres kolejnych czterech lat może ograniczyć obszar szarej strefy do 5 proc.
Zwolennicy obniżenia limitu na transakcje gotówkowe przywołują również przykłady wielu krajów, w których ostatnimi czasy przeprowadzono podobne zmiany. I tak np. we Francji wprowadzono limit na poziomie 3 tys. euro, w Hiszpanii – 2,5 tys. euro a w Portugalii nawet 1 tys. euro.
Podkreślają również, że Polska dysponuje siecią ponad 47,5 tys. placówek oferujących usługi płatnicze. To oddziały banków, SKOK-ów czy urzędy pocztowe. W przeliczeniu na milion mieszkańców jest ich tu niemal najwięcej w Unii Europejskiej. Nie ma więc problemu z dostępem do usług finansowych, a ogromna konkurencja na tym rynku powoduje, że ich ceny nie są wysokie.
Ponadto wskazuje się na dane Banku Światowego, z których wynika, że 96,4 proc. małych i średnich przedsiębiorstw w Polsce (zatrudniających od 5 do 99 pracowników) korzysta z rachunku w instytucji finansowej, a więc w zakresie tych przedsiębiorców notowane jest niemal pełne ubankowienie. Nie ma więc podstaw do tego, by transakcje przeprowadzali gotówkowo.
Pojawia się więc pytanie, czy na zmianę stanowiska resortu gospodarki w tym zakresie może wpłynąć nieuchronne przyjście do niego nowej ekipy. Program wyborczy Prawa i Sprawiedliwości wymaga poszukiwania wielu źródeł finansowania. Jednym z nich może być ograniczenie szarej strefy, które można osiągnąć właściwie bezboleśnie. O ile oczywiście wierzyć badaniom przywoływanym przez zwolenników obniżenia limitu na transakcje gotówkowe.