Rośnie liczba urządzeń wypłacających gotówkę banknotami o małych nominałach
To już nie jest tylko wrażenie klienta – obserwatora, ale fakt, potwierdzany przez operatorów bankomatów. Coraz więcej maszyn umożliwia wypłaty kwot mniejszych niż 50 zł, choć jeszcze do niedawna standardem było, że to banknot pięćdziesięciozłotowy był najmniejszym nominałem w bankomatach.
W biurze prasowym firmy IT Card – operatora sieci bankomatów Planet Cash powiedziano mi, że już większość z ponad 1,4 tys. urządzeń działających pod tą marką, pozwala na wypłaty nominałami mniejszymi od 50 zł. – Liczba bankomatów z taką funkcją znacząco się zwiększyła w ostatnim czasie, bo podłączyliśmy do sieci około 300 nowych maszyn – stwierdzono.
Możliwość wypłat gotówki banknotami 20-złotowymi w coraz większej liczbie urządzeń wprowadza również Euronet. Jeżeli korzystacie z usług tej firmy, na pewno wiecie, że od dawna stara się ona, by klienci wypłacali z jej urządzeń mniejsze kwoty, ale częściej. Swego czasu organizowała nawet loterię dla wypłacających maksymalnie 50 zł. Po tamtej zabawie pozostały na jej bankomatach przyciski do wypłaty najmniejszych kwot bez wydruku. Teraz na tych przyciskach coraz częściej widzicie nie 50 zł a 20 zł, tak jak na tym zdjęciu:
Skąd taki trend? Wydaje mi się, że to efekt kilku czynników wzajemnie nakładających się na siebie. Po pierwsze wpływ na to ma sposób wynagradzania właściciela bankomatu. Otrzymuje on prowizję od wydawców kart, która wynosi dziś ok. 1,3 zł od każdej transakcji. Operatorom urządzeń zależy więc na tym, by klienci wypłacali jak najmniejsze kwoty, bo wtedy jest szansa, że za chwilę wrócą po gotówkę po raz kolejny. A bankomat wygeneruje następną prowizję dla swojego właściciela.
Innym czynnikiem powodującym zmniejszanie nominałów w urządzeniach jest, jak wskazują przedstawiciele ich operatorów, rosnąca potrzeba takiej usługi, wskazywana przez klientów. Znam to zresztą z własnego doświadczenia. Mieszkam w dużym mieście, więc właściwie wszędzie mogę zapłacić kartą. Jedynym miejscem, gdzie wciąż potrzebuję gotówki, jest tzw. „stragan u chłopa", gdzie sprzedają warzywka. By zapłacić za kartofle, muszę mieć parę złotych w gotówce. Po wypłacie banknotu jakoś tak się dzieje, że pieniądze szybko się rozchodzą i gdy idę za dwa dni po ziemniaki, znowu muszę wypłacić gotówkę. Z oszczędności wolę więc wypłacić 20 zł niż „pięć dych".
Co ciekawe jednak patrząc na statystyki Narodowego Banku Polskiego na pierwszy rzut oka nie widać, aby klienci chcieli wypłacać mniejsze nominały. Średnia wartość pojedynczej wypłaty od dłuższego czasu rośnie. Na koniec czerwca wynosiła 433 zł. Przed rokiem było to 384 zł.
Wydaje się jednak, że pierwsze wrażenie może być mylne. Chyba jest tak, że aktywni użytkownicy kart płacą nimi bezgotówkowo, a do bankomatów zaglądają coraz rzadziej i po drobniejsze kwoty. Z kolei ci, którzy wypłacają kartą pensję z bankomatu i później przez cały miesiąc korzystają tylko z gotówki, wciąż nie zmieniają swoich przyzwyczajeń. Wskazywać na to może fakt, że liczba transakcji w bankomatach zmniejsza się, przy stabilnej wartości wypłat z tendencją do wzrostu.
Tymczasem właściciele bankomatów mają parę kolejnych pomysłów, które będą zachęcać do wypłat mniejszych kwot z tych urządzeń. Są to na przykład czytniki zbliżeniowe, pozwalające na wypłaty bez wkładania karty do urządzenia i na skrócenie czasu transakcji. Wydaje mi się jednak, że działania te będą miały ograniczony skutek. Mogą wpłynąć na zmniejszenie średniej kwoty wypłaty dokonywanej przez tych, którzy już dziś odwiedzają bankomat „od wielkiego dzwonu". Nie pomogą natomiast w zmianie nawyków u tych, którzy wolą gotówkę, a bankomat służy im do wypłacania poborów.