Z opublikowanego dzisiaj raportu firmy Kearney wynika, że Polska należy do europejskiej czołówki krajów o największej popularności płatności odroczonych
Międzynarodowa firma doradcza Kearney opublikowała dzisiaj raport pt. "European Retail Banking Radar", dotyczący m.in. popularności różnych usług finansowych wśród konsumentów. W dokumencie stwierdza się m.in., że już 61 proc. Polaków skorzystało w ubiegłym roku z usług buy now, pay later (z ang. kup teraz, zapłać później). Kearney twierdzi, że Polacy należą do europejskiej czołówki nacji najchętniej korzystających z tej usługi, a pokonują nawet Szwedów, z których 57 proc. przyznaje się do kupowania przy pomocy BNPL.
BNPL, czyli płatności odroczone, to usługa, która ma już wiele lat, ale w Polsce znana jest od kilku. Pozwala na zamówienie produktu, najczęściej przez internet, oraz płatność za niego po kilkudziesięciu dniach, zazwyczaj 30. Sprzedawca od razu jednak otrzymuje należność i może przystąpić do realizacji zamówienia. Koszt finansowania pokrywa najczęściej właśnie sprzedawca. Część ekspertów jest więc zdania, że w sytuacji rosnących stóp procentowych i drożejącego pieniądza ten model funkcjonowania usługi będzie musiał ulec zmianie.
Póki co jednak BNPL święcą triumfy i coraz więcej firm chce zaistnieć na rynku płatności odroczonych. W Polsce najważniejsze z nich to Allegro Pay, PayPo, Twisto czy Klarna. Nad wprowadzeniem BNPL pracują także Blik i PKO BP. Co ciekawe, wzrost popularności płatności odroczonych odbywa się przy jednoczesnym spadku zainteresowania kartami kredytowymi, które w zasadzie mogą pełnić tę samą rolę. Z danych Narodowego Banku Polskiego wynika, że liczba kredytówek na rynku spada o prawie 100 tys. kwartalnie. Na koniec I kw. 2022 r. było ich 5,09 mln, podczas gdy w marcu 2021 r. – ponad 5,4 mln.
Dlaczego karty kredytowe przegrywają z BNPL? Nie widziałem jeszcze badań na ten temat, ale wydaje mi się, że decyduje o tym wygoda korzystania oraz przejrzyste warunki finansowe charakteryzujące płatności odroczone. Ukształtował się bowiem rynkowy standard, wedle którego używając BNPL, dostajemy 30 dni bezpłatnego kredytu, w trakcie których należność powinno się spłacić, a operator regularnie o tym przypomina. Wydawcy kart kredytowych dają nawet i 60 dni darmowego kredytu, ale w każdym banku jest inaczej, a nawet poszczególni wydawcy mają karty z różnymi okresami bezodsetkowymi. Ponadto integracja BNPL z platformami e-commerce umożliwia płatność w zasadzie na jeden klik, co przy transakcji tradycyjną kartą nie jest takie oczywiste.
Bankowcy przekonują jednak, że wśród ich klientów wciąż jest dużo tradycjonalistów, wybierających karty kredytowe. Mówił o tym na przykład prezes BNP Paribas Przemysław Gdański w trakcie wczorajszej konferencji prasowej. Z danych banku wynika, że choć liczba kart kredytowych spada, to klienci, którzy je mają, korzystają z nich coraz częściej, a wzrost wartości transakcji to kilkadziesiąt procent rocznie. Skutkuje to także wzrostem zadłużenia na kredytówkach, które pojawia się, gdy należności nie są spłacane w okresie bezodsetkowym. Z dzisiejszych danych Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że na koniec czerwca zadłużenie na kredytówkach wzrosło do 10,9 mld zł z 10,7 mld zł w maju oraz z 9,7 mld zł w czerwcu ubiegłego roku.