Zmiana sposobu rozliczeń z ZUS-em nie spowodowała problemów, jakich spodziewali się krytycy projektu
Zakład Ubezpieczeń Społecznych podsumował pierwszy miesiąc obowiązywania nowego sposobu rozliczeń składek na ubezpieczenia społeczne. Przypomnę, że od początku stycznia osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą oraz inni płatnicy składek przekazują je za pomocą zwykłego przelewu bankowego, a nie przez specjalną przeznaczoną do tego formatkę. Do tego wszystkie składki przelewają na jeden numer rachunku, a nie jak było do niedawna, oddzielnymi transakcjami na trzy czy cztery różne konta.
Celem wprowadzenia zmian było przede wszystkim wyeliminowanie błędów, jakie były nagminne ze względu na przykład na przelewanie przez płatników pieniędzy nie na te rachunki co trzeba. W nowym systemie pieniądze trafiają na jeden rachunek przypisany do płatnika, a rozksięgowaniem składek na odpowiednie ubezpieczenia zajmuje się już ZUS, który bierze w tym celu pod uwagę składane przez płatników deklaracje.
I wygląda na to, że cel udało się osiągnąć. Jak podał wczoraj ZUS w komunikacie, w pierwszym miesiącu obowiązywania nowego sposobu rozliczeń zanotowano jedynie 44 przypadki błędów, na znikomą kwotę 42 tys. zł. ZUS nie podał, jakiego rodzaju były to błędy. Jeżeli miałbym strzelać, to postawiłbym na to, że parę osób przelało pieniądze na stare numery kont. W każdym razie wszystkie problemy udało się wyjaśnić w bezpośrednim kontakcie z płatnikami. Tymczasem krytycy podnosili, że nowy system wprowadzi więcej zamieszania niż dotychczasowy, gdyż to ZUS nie poradzi sobie z prawidłowym księgowaniem wpłat.
ZUS chwali się także, że w styczniu 2018 roku wpływy z tytułu składek były większe w porównaniu z tymi z zeszłego roku aż o 11 proc. Zakład podał, że do 31 stycznia bieżącego roku zaksięgował prawie 2,4 mln wpłat na kwotę 19,2 mld zł. Dla porównania w roku ubiegłym wpływy z tego tytułu wyniosły 17,3 mld zł. Nie wiem jednak, czy zwiększenie dochodów można tłumaczyć wyłącznie uproszczeniem sposobu rozliczania składek.
Podejrzewam, że część przyrostu wpływów wynika z faktu, że w nowym systemie na bieżąco wpłacane pieniądze pokrywają najpierw zaległości płatników a dopiero po ich uregulowaniu – aktualne składki. Część klientów ZUS-u mogła się więc dopiero po wpłaceniu składek styczniowych zorientować się, że ma zaległość i chcąc być na czysto dopłaciła pieniądze. Jeżeli moja hipoteza jest słuszna, w kolejnych miesiącach wzrosty nie powinny być już tak duże.