Sąd Najwyższy podjął dwie uchwały dotyczące zakresu OC posiadacza pojazdu mechanicznego. W obu opowiedział się za szerokim zakresem odpowiedzialności ubezpieczyciela
W ubiegłym tygodniu Sąd Najwyższy w siedmioosobowym składzie wypowiedział się na temat zakresu odpowiedzialności ubezpieczyciela w ramach umowy OC posiadacza pojazdu mechanicznego (tzw. OC komunikacyjnego). I to wypowiedział się dość zaskakująco. SN uznał bowiem, że w przypadku szkód spowodowanych przez działanie pojazdów wielofunkcyjnych, np. koparek czy dźwigów, odszkodowanie z OC komunikacyjnego się należy, nawet jeśli pojazd nie pełnił w chwili szkody funkcji komunikacyjnej. Przykład? Maszyna do prasowania słomy podłączona do ciągnika rolniczego wciągnęła rękę rolnika, co doprowadziło do konieczności amputacji. Zgodnie z uchwałą SN za szkodę powinien odpowiedzieć ubezpieczyciel ciągnika.
Źródłem wątpliwości w tego typu sprawach jest interpretacja pojęcia "ruch pojazdu". Zgodnie z ustawą obowiązkowe ubezpieczenie OC obejmuje bowiem szkody powstałe w związku z ruchem pojazdu. Pojęcie to może być rozumiane różnie, ponieważ nie zostało w polskim prawie zdefiniowane. W niektórych interpretacjach, a także orzeczeniach sądów, rozdzielano funkcję transportową od roboczej. W innych uznawano, że nie ma znaczenia, czy pojazd był używany w charakterze środka transportu, czy narzędzia pracy – kluczowa jest praca silnika. W uchwale sprzed tygodnia, mającej rozbieżności w orzecznictwie rozstrzygnąć, SN opowiedział się za tą drugą opcją. Uchwała została podjęta na wniosek Rzecznika Finansowego.
Tak szerokie rozumienie zakresu OC posiadacza pojazdu mechanicznego jest z pewnością korzystne dla poszkodowanych. Ale czy rozsądne? Urządzenia wielofunkcyjne to przecież również spychacze, śmieciarki, kosiarki, a nawet food tracki. Czy dojdziemy kiedyś do tego, że z OC komunikacyjnego wypłacane będą odszkodowania za poparzenie kawą wydaną z food tracka? Pewnie nie. Bo w przyszłym roku do polskiego porządku prawnego powinny zostać transponowane zmiany w dyrektywie komunikacyjnej, przyjęte przez Parlament Europejski i Radę w listopadzie zeszłego roku. I tym razem regulacje unijne okazują się rozsądniejsze. Do dyrektywy wprowadzono bowiem definicję ruchu pojazdu, precyzując, że chodzi o użycie pojazdu jako środka transportu.
W tym kontekście uchwała SN jest – jak wspomniałam – zaskakująca. Skutek mamy bowiem taki, że póki dyrektywa nie zostanie implementowana – ruch pojazdu, zgodnie z uchwałą, należy rozumieć szeroko. A potem? Potem znów jako pełnienie przez pojazd funkcji transportowej. Ach, ta pewność prawa…
Na dobitkę w tym tygodniu Sąd Najwyższy (już w trzyosobowym składzie) podjął jeszcze jedną uchwałę dotyczącą zakresu OC komunikacyjnego. I tu również uznał, że jak potrzebne są pieniądze, to trzeba sięgnąć do kieszeni ubezpieczycieli. W odpowiedzi na pytanie prawne Sądu Okręgowego w Opolu, Sąd Najwyższy uznał, że w ramach OC posiadacza pojazdu ubezpieczyciel odpowiada również wobec zarządcy drogi za szkodę spowodowaną zanieczyszczeniami drogi płynami silnikowymi. Od takiej interpretacji blisko już do tego, by z OC komunikacyjnego pokrywane były też koszty interwencji straży pożarnej, policji czy leczenia ofiar wypadków. Może ubezpieczyciele powinni zacząć podnosić składki za OC? A nie… Wolą się przecież bawić w wojnę cenową.
W tym tygodniu uaktywniła się również karząca ręka KNF-u oraz UOKiK-u. Generali dostało 162 tys. zł kary, a Santander Consumer Bank 44 mln zł. Oczywiście sprawy zupełnie inne, przewinienia zupełnie inne, ale nie ma wątpliwości, że z perspektywy firm lepiej podpaść KNF niż urzędowi antymonopolowemu. Ten bowiem ma na podorędziu srogie kary i nie waha się ich użyć. Przekonały się o tym nie tylko Santander Consumer i inne banki, ale i ubezpieczyciele. Jak np. Open Life, na które w styczniu zeszłego roku urząd nałożył 20 mln kary za niewłaściwą sprzedaż tzw. polisolokat (ubezpieczeń z UFK). Inna sprawa, że sama decyzja UOKiK-u nie oznacza jeszcze, że z portfela firmy tak duże kwoty odpłyną. Niejednokrotnie udawało się firmom skutecznie odwołać.
Niemniej nie czułabym się zbyt komfortowo na miejscu PZU, Ergo Hestii i Warty, wobec których UOKiK wszczął postępowania wyjaśniające dotyczące praktyk przy likwidacji szkód. Zawsze już lepiej, jak w roli karzącego za niedociągnięcia likwidacyjne występuje KNF. 162 tys. zł nałożone w tym tygodniu na Generali nie odstaje bowiem szczególnie od innych kar, jakimi nadzorca dyscyplinuje ubezpieczycieli za opóźnienia w przyznaniu i wypłacie odszkodowań lub niedopełnienie obowiązków informacyjnych. Wśród zeszłorocznych kar znajdziemy bowiem: 51 tys. zł (Uniqa w październiku), 32,8 tys. zł (Uniqa miesiąc wcześniej), 397 tys. zł (czyli stosunkowo sroga kara dla PZU), 155,6 tys. zł (Generali), 39 tys. zł (Warta).
Nie można natomiast KNF-owi odmówić pieczołowitości w wyliczaniu wysokości kary. Zawsze urzeka mnie, kiedy widzę komunikat o uchyleniu wcześniejszej decyzji i nałożeniu kary w nowej wysokości po ponownym rozpoznaniu sprawy. I okazuje się, że sankcja zmienia się z 270 tys. zł na 260 tys. zł, z 390 tys. zł na 380 tys. zł czy z 45 tys. zł na 35 tys. zł (realne przypadki decyzji z wcześniejszych lat). Albo i z 900 tys. zł na 899 tys. zł, jak w przypadku PZU, kiedy to "ze względu na zmianę ustaleń dotyczących oceny stanu faktycznego KNF dokonała ponownego miarkowania kary". Nieraz się przecież okazuje, że doszło jednak przykładowo do 13, a nie do 14 przypadków opóźnień. Braku skrupulatności nikt nie zarzuci.
A w mijającym tygodniu mieliśmy też kilka ciekawych informacji produktowych. Jak mogliście przeczytać w serwisie cashless.pl, PZU rozszerzyło zakres autocasco z myślą o pojazdach elektrycznych. Z kolei Generali i Europa wprowadziły zmiany dotyczące ubezpieczeń rezygnacji z podróży. Europa postanowiła chronić swoich ubezpieczonych również wtedy, kiedy muszą odwołać wyjazd z powodu skierowania na przymusową kwarantannę. Ochrona obejmuje ubezpieczonego podróżującego, współuczestników podróży oraz ich dzieci. W przypadku skierowania na kwarantannę mogą liczyć na zwrot kosztów niewykorzystanej imprezy turystycznej, noclegów czy biletów. Inną nowością w ubezpieczeniu Koszty Rezygnacji jest możliwość zakupu polisy na siedem lub mniej dni przed planowanym wyjazdem.
Z kolei Generali debiutuje z ubezpieczeniem kosztów rezygnacji jako osobnym produktem. Wcześniej taka opcja znajdowała się w zakresie podstawowego ubezpieczenia turystycznego Generali. Teraz została wydzielona do osobno dostępnej polisy. Widać to właśnie ten aspekt ochrony cieszy się w ostatnim czasie szczególnie dużym zainteresowaniem.
Wprowadzane przez ubezpieczycieli zmiany oczywiście odzwierciedlają to, co dzieje się poza ubezpieczeniami. Generali i Europa grają do rytmu, który wybija pandemia i kolejne fale restrykcji w poszczególnych krajach. PZU zaś, które oprócz AC dla elektryków wprowadziło też ostatnio ubezpieczenia dla OZE, gra w zielone.
A żeby zakończyć sympatycznym akcentem, wspomnijmy jeszcze, że Mondial Assistance zdecydowało się wesprzeć Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, wystawiając na licytację "Dzień z assistance". Co czeka na zwycięzcę licytacji oraz towarzyszącą mu osobę? Ktoś, która wygra aukcję, przekona się, jak wygląda dzień pracownika pomocy drogowej, przejedzie się lawetą oraz będzie mógł asystować przy niektórych czynnościach. Dzień z assistance będzie też okazją, by zobaczyć, jak wygląda wyposażenie mobilnego warsztatu samochodowego, dzięki któremu możliwe jest usprawnienie auta już na drodze. Na koniec będzie też można obejrzeć centrum operacyjne assistance i posłuchać ciekawych opowieści o nietypowych przygodach posiadaczy polis assistance. Ja miałam okazję kilka takich usłyszeć i szczerze polecam.