Sieć handlowa nie chce drukować pokwitowania świadczącego o anulowaniu transakcji. Obiecuje, że pieniądze zwróci, ale to ile czasu trzeba czekać, uzależnia od procedur wydawcy karty, czyli zwykle banku
W ubiegłym tygodniu jeden z czytelników Cashless zwrócił uwagę na procedurę, jaka obowiązuje w przypadku awarii sprzętu podczas płatności kartą w sklepach Lidl. Jak pisze czytelnik, po płatności za pomocą Google Pay, wprowadzeniu PIN i dłuższym oczekiwaniu, w jego aplikacji bankowej na rachunku pojawia się kwota obciążenia, natomiast kasjer poinformował, że transakcja została anulowana. Na dowód pokazał informację wyświetloną na ekranie kasy i zażądał powtórzenia płatności. Jednocześnie odmówił wydrukowania potwierdzenia anulowania transakcji twierdząc, że nie ma takiej możliwości.
Jak opisuje sytuację czytelnik, kasjer poinformował go, że kwota poprzedniej płatności "w ciągu kilku dni powinna zostać zwrócona na rachunek bankowy". Wezwany na miejsce zdarzenia manager sklepu stwierdził, że wyżej opisana sytuacja zdarza się dosyć często i nie jest zależna od sklepu, tylko dostawcy terminala. Więcej czasu na dyskusję nie było, bo jak pisze czytelnik, osoby oczekujące w kolejce zaczęły się niecierpliwić. Jedna z pań stwierdziła z przekąsem, że jednak lepiej płacić gotówką.
O wyjaśnienie tej sytuacji poprosiłem biuro prasowe firmy Lidl oraz służby prasowe spółki eService, która obsługuje terminale płatnicze w tej sieci handlowej. Lidl przyznał, że problem jest mu znany, ale jego zdaniem jego skala jest marginalna. – Wszystkie tego typu sytuacje kończą się zawsze zwrotem pieniędzy na konto klienta. W większości przypadków dzieje się to automatycznie w ciągu tego samego dnia. Jednak musimy podkreślić, że czas zwrotu może być uzależniony od wydawcy karty płatniczej, czyli danego banku – pisze Aleksandra Robaszkiewicz z biura prasowego Lidla.
Dodaje, że klienci mogą zgłaszać takie incydenty poprzez infolinię, a każda sprawa jest rozpatrywana indywidualnie. – Podanie szczegółów dotyczących nieudanej płatności kartą takie jak: sklep, w którym dokonano zakupów, numer transakcji, godzina dokonania zakupów oraz kwota, na którą było obciążone konto, są bardzo pomocne w ustaleniu przyczyny wystąpienia zdarzenia – czytam w nadesłanej do redakcji odpowiedzi.
Biuro prasowe eService utrzymuje natomiast, że jeśli przy opisywanych wyżej płatnościach występują jakieś trudności, to nie są one zawinione przez agenta rozliczeniowego. – Po szczegółowym sprawdzeniu okoliczności opisanego problemu możemy stwierdzić, że w naszych systemach nie odnotowano błędów, które mogłyby być jego przyczyną – napisał eService.
Tytułem komentarza dodam, że piszę o tej sprawie nie dlatego, że czytelnikowi nie udało się zapłacić kartą. Nawet w najdoskonalszych systemach zdarzają się błędy i nie powinny one dziwić. Chodzi jednak o procedurę, jaka wtedy jest uruchamiana przez obsługę. Po pierwsze aby wyjść ze sklepu z zakupami klient musi zapłacić za nie dwa razy. To nic, jeśli chodzi o drobnostkę za kilkanaście złotych. Gorzej, jeżeli to np. duże zakupy tygodniowe a na rachunku brakuje pieniędzy, by zapłacić za nie jeszcze raz.
Po drugie przy składaniu reklamacji ktoś będzie musiał uwierzyć posiadaczowi karty na słowo, że do transakcji nie doszło, bo sklep, nie wiedzieć czemu, nie chce wydać potwierdzenia anulowania płatności. To nie jest fair. Nie chciałbym, aby rację miała kobieta z kolejki, która stwierdziła, że w Lidlu to lepiej płacić gotówką.
Fot. Wikipedia CC BY-SA 4.0